Słońce spłonęło wraz z wieczorną zorzą
Niebo się kirem zasnuło w żałobie
Ptaki w ukryciu pod opieką bożą
Jeszcze wciąż ufność pokładają w Tobie
Ludzie nie widzą wcale zagrożenia
Kłócą się ciągle o władzę i względy
Już wygasili pochodnie sumienia
Nie przepraszają Cię za swoje błędy
Złamania zasad odwiecznych zakazów
Chcą stworzyć nowy dekalog wolności
Malują wizje lecz wśród ich obrazów
Nie znajdziesz nawet odcienia miłości
Bo przecież miłość siebie innym daje
I nie wyciąga ręki po zapłatę
Odrzuca pychę rubieżne zwyczaje
A mimo wszystko wnętrze ma bogate